Silna wola i niepicie „w zaparte” tylko po to, żeby utrzymać abstynencję, dają nikłe szanse powodzenia. Od abstynencji do trzeźwości prowadzi długa droga. I wcale nie jest tak gładka i prosta, jak mogłaby się wydawać.
Trzeźwość to właściwie już nie jest nastawienie do alkoholu, tylko postawa wobec życia. Zwyczajnie „nie pić”, którego wymaga abstynencja, zaczyna mieć głębszy wymiar – trzeba uznać różne swoje ograniczenia, nie tylko nie możność kontrolowania picia, jak również poradzić sobie z problemem zaprzeczania i z „chorymi” emocjami.
Albo inaczej:
- pogodzić się z faktem, że chęć picia będzie się pojawiać, nauczyć się dostrzegać jej zwiastuny i przeciwstawiać się alkoholowej pokusie;
- rozpoznać jasno ogrom zniszczeń spowodowanych piciem i błędne ścieżki swojego myślenia, czujnie śledząc wszelkie zafałszowania obrazu samego siebie i rzeczywistości;
- odzyskać kontakt z uczuciami, nauczyć się przeżywać je bez znieczulenia i otwarcie wyrażać w taki sposób, by nie krzywdzić innych;
- stworzyć sobie oparcie w środowisku abstynenckim i nauczyć się sięgać po pomoc w chwilach zagrożenia.
Poza tym podejmując walkę ze swoją chorobą alkoholik – któremu picie pozwalało unikać zadań i trudności, jakim teraz ma sprostać – musi nabyć wiele różnorodnych umiejętności potrzebnych do trzeźwego życia.
Można powiedzieć „nowego życia”, bo tak naprawdę musi zacząć żyć zupełnie inaczej niż dotychczas.