W poprzednim rozdziale omówiliśmy niektóre kryteria oceny normalnego i patologicznego picia alkoholu, stwierdzając w konkluzji, że im więcej potrafimy wypić bez przykrych fizjologicznych sensacji, im słabiej nasz organizm odrzuca alkohol, a także im częściej w określonych sytuacjach sięgamy po kieliszek, w tym większym stopniu jesteśmy zagrożeni chorobą alkoholową.
W tej części będzie mowa o kolejnym sygnale przekraczania granicy normalnego picia, a mianowicie o „utracie kontroli nad piciem”. Objaw ten jest koronnym d o w o d e m rozwiniętej już choroby alkoholowej.
Słownik Języka Polskiego podaje, że kontrola to „porównanie stanu faktycznego ze stanem wymaganym”, „wgląd”, „nadzór”.
Zgodnie z tą definicją „kontrola picia” sprowadza się do dokonywania przez osobę pijącą porównań ilości wypijanego lub wypitego alkoholu z ilością alkoholu, jaki założyła /przed rozpoczęciem picia/, że wypije.
Wyniki takich porównań stają się istotnym źródłem informacji o faktycznych możliwościach kierowania własnym postępowaniem. Mówiąc inaczej, jeżeli wiem, że w danych okolicznościach nie powinnam dużo wypić, mogę założyć, że wypiję np. lampkę wina.
Nie czuję się źle z tego powodu, nie „zapominam” o postanowieniu i nie zmieniam planów tylko dlatego, by nie ominęła mnie następna kolejka.
Kontrola picia polega więc na możliwości wypijania d o w o l n e j ilości alkoholu. W każdej sytuacji mogę wypić jeden kieliszek, całe „wiadro”, lub mogę nie pić w ogóle. Zależy to tylko ode mnie, od mojej woli.
Jeżeli jednak stwierdzam, że ilekroć zamierzam wypić określoną ilość alkoholu, wypijam go więcej, to mam namacalny d o w ó d, że nie panuję już nad swoim postępowaniem i że kieruje mną alkohol.
Gdy każdy kontakt z alkoholem kończy się upiciem jest to sygnał alarmujący.
Każda dzisiejsza utrata kontroli nad piciem, jutro stanie się totalną utratą kontroli nad życiem i to w każdym jego aspekcie.
Czym jest utrata kontroli nad piciem? Jak to się dzieje, że niektóre osoby po pierwszym kieliszku nie potrafią przestać pić, aż do momentu gdy np. skończy się alkohol?
Terminologia narkomanii posługuje się określeniem „głód narkotyku”. Uzależniony organizm domaga się w ten sposób swojej dawki. Głód pojawia się w momencie gdy narkotyk przestaje „działać” w organizmie, co zmusza osobę uzależnioną do kolejnego „wzięcia”. Ale narkomania alkoholowa jest tu wyjątkiem. W jej przypadku „głód narkotyku/alkoholu” pojawia się w momencie wypicia pierwszego kieliszka. Dlatego alkoholik traci kontrolę. Ponieważ głód ten wywołany jest szeregiem skomplikowanych chemicznych reakcji, opanowanie go siłą woli jest po prostu niemożliwe!
Patologia polega na tym, że alkoholik nie może wypić dowolnej ilości alkoholu ponieważ nie może zatrzymać się już na tym pierwszym kieliszku. Jedyne co może i to tylko na początkowym etapie choroby /dlaczego, wyjaśnimy w kolejnych odcinkach/, to w ogóle nie zacząć pić.
Ktoś kiedyś powiedział, o ile sobie dobrze przypominam był to jeden z alkoholików z ruchu AA, że „alkoholik może obiecać, iż nie będzie pił przez lata i dotrzyma słowa, ale nie dotrzyma słowa gdy obieca, że wypije tylko jeden kieliszek”.
I w tym stwierdzeniu zawarta jest cała prawda o istocie utraty kontroli nad piciem.
Jest to również „test” alkoholizmu, pewne kryterium oceny patologicznego picia i stuprocentowy dowód choroby alkoholowej.
Sprawy te są siłą rzeczy źródłem wielu bolesnych nieporozumień. Nierzadko słyszy się jak żona prosi męża, by nie pił „za dużo”, albo poprzestał na paru kieliszkach… I on obiecuje, że tylko toast, że tylko jeden, dwa, bo przecież nie wypada nie wypić, ale przyrzeka, naprawdę chce… Tylko, że jeśli jest alkoholikiem, a może nim być nie wiedząc o tym, to jest to niemożliwe, bo ten pierwszy kieliszek zadziała jak spust karabinu maszynowego, wywołującego całą serię…
Bywa i tak, że alkoholik zdaje sobie sprawę z tej lawinowej reakcji i w danej sytuacji postanawia nie pić w ogóle. Rzadko jednak udaje mu się wytrzymać nacisk i presję towarzystwa, które robi wszystko by namówić go na ten chociaż jeden kieliszek. „Jeden kieliszek jeszcze nikomu przecież nie zaszkodził….”