PRZYTUL MNIE MAMO

Już wiem, że zaniedbania emocjonalne są równie bolesne dla dzieci jak krzywdy fizyczne. Wiem, że Twoje psychiczne znęcanie się nade mną miało taki sam destrukcyjny skutek jak znęcanie się fizyczne i seksualne przez ojca. Doświadczałam podobnych lęków, poczucia strachu, niskiej wartości. W konsekwencji poczucia bezsensu, bycia niegodną uwagi, ciągle tęskniąca za miłością, cały czas prosząc o miłość. Dziś już wiem, że toksyczna matka nie radzi sobie z własnymi emocjami, sama ze sobą. Ale Twoje postępowania miały (a niekiedy jeszcze mają) daleko idący skutek co do mojej osoby. Nadal swoje negatywne emocje kierujesz w moją stronę, ode mnie zawsze wymagałaś więcej. Uważam, że chciałaś, żebym czuła się odpowiedzialna za Twoje szczęście.

Wplątywałaś mnie w swoje gierki, budując w ten sposób więź między nami. Gdy trzymałam Twoją stronę, czułam, że robię coś ważnego, godnego Twojej uwagi. Pomału przejmowałam Twoje obowiązki. Kiedy trafiłaś do szpitala, wszystko na mnie spadło. Ojciec mnie wyzywał, ganiał mnie i molestował. Sprzątałam, prałam, gotowałam, wychowywałam wasze dzieci. A ja sama wtedy byłam jeszcze dzieckiem.  Kiedy wyszłaś ze szpitala, nic się nie zmieniło. No oprócz tego, że jeszcze doszła mi opieka nad Tobą i nowonarodzonym dzieckiem. Zastąpiłam Cię, broniłam przed ojcem. Dlaczego? Spłacałam dług? Dług zaciągnięty wobec ciebie w dniu moich narodzin?

Nie przytulałaś mnie, nie mówiłaś nic dobrego, nie chwaliłaś, nie broniłaś przed ojcem katem. Kocham cię. Nie pamiętam żebyś mi to mówiła. Odkąd pamiętam, wszystko co mogłaś. przerzucałaś na mnie: pilnowanie młodszego rodzeństwa, sprzątanie, zabawianie ojca. Kiedy chciałaś realizować swój plan, to mi kazałaś negocjować z ojcem. Choćby wyjście z domu. W zasadzie to były jedyne momenty wspólnie spędzone, wyjście do Twoich koleżanek po moich błaganiach o pozwolenie u ojca. Wszystko inne oprócz obiadu, czyli zupy kartoflanki albo ziemniaków z sosem z zasmażką ja robiłam. Przed powrotem ojca z pracy wszystko jeszcze raz sprawdzałam, te jego kretyńskie zadania do wykonania, które przekazywał Tobie, a Ty mi do wykonania (pilnowanie jego papryki przed kurami w ogrodzie bez płotu). A Ty po jego powrocie siadałaś i narzekałaś: jaka to Ty jesteś zmęczona, tyle dzieci, tyle sprzątania, obiad, a dzieci gdzieś latają, trzeba ich szukać, a znowu brudzą. Byłaś ofiarą i katem jednocześnie.

Niedawno u Krzyśka w gabinecie dowiedziałam się, że czułam się odrzucona, że cały czas goniłam za akceptacją, za miłością, że nie jestem Ci nic winna, że nie jestem za Ciebie odpowiedzialna. Każdy jest odpowiedzialny sam za siebie. Nie masz prawa wymagać, abym rezygnowała ze swojego życia, radosnych dla mnie rzeczy dla Ciebie – to znęcanie się. Ja nie jestem egoistką, tylko chcę być szczęśliwa. Nie zgadzam się na Twoje fochy, kiedy ucinasz rozmowę, milczysz, obrażasz się, nie pozwalasz mi na wyrażanie moich uczuć. To forma biernej agresji. Poprzez różne swoje zachowania: Ty ciągle chora, Ty ciągle masz źle, tyle się już wycierpiałaś w swoim życiu, a tak dużo poświęciłaś – stosujesz manipulację. To szantaż emocjonalny, którym wywołujesz poczucie winy we mnie i wymagasz nadmiernej uwagi. Nie zgadzam się już na to.

Odrzuciłaś mnie, a ja ciągle bałam się, że rozstanę się z moją rodziną. Teraz wiem, że szukałam tego odrzucenia w tym toksycznym związku, w każdej chorej relacji, jaką budowałam w dorosłym życiu. Bliskość kojarzyłam z cierpieniem, a miłość z kontrolą. Czułam się wybrakowana, gorsza. Nadal w chwili konfrontacji z moim rodzeństwem tak się czuję. Czuję, że Ty tak mnie postrzegasz. Mam już dość. Chcę patrzeć na siebie swoimi oczami. Chcę wyłamać się ze schematu kochania za bardzo. Poprzez pracę nad sobą chcę przerwać cykl wzorców rodzinnych, które przez lata powielałam. Wiem, że mimo iż nie budowałam swojej dorosłości na podobieństwo Twoje, a raczej w odwrotną stronę, to i tak miałaś ogromny wpływ na moje późniejsze życie. Nadal często powtarzam sobie, że będę inna niż Ty w stosunku do moich dzieci. Nie chcę już zagłuszać wewnętrznego bólu i rozpaczy. Chcę to przepracować, aby się tego pozbyć. Chcę stać się osobą odpowiedzialną, dokonywać świadomego wyboru: czy chcę z Tobą kontaktu? Czy muszę? Wiem, że nie chcę już tęsknić za Tobą, nie chcę już pragnąć, żebyś była moją przyjaciółką, powiernicą, nie chcę za wszelką cenę dążyć do Twojej akceptacji moich wyborów, mojego sposobu życia, nie chcę prosić Cię, abyś zrozumiała, porozmawiała i wysłuchała. Koniec z wdzięcznością i oddaniem Tobie.

To będzie nasza ostatnia wspólna wyprawa gdziekolwiek. Mówię to głośno tutaj, w klubie, aby mieć motywację do bycia konsekwentną w moim postanowieniu. Co powiedziałam głośno, zapisałam, to zrobię. Taką mam zasadę.

A Ty teraz albo się postarasz o mnie, o moją uwagę, albo jej nie dostaniesz, ja Ci jej nie dam. Nie będę już do Ciebie wydzwaniać, przypominać, że masz córkę Anię, zabierać na wycieczki, kupować prezenty, płacić za Twoje widzimisię. Jeśli chcesz kontaktu, to przyjdziesz, jeśli nie, to ja pewnie trochę pocierpię – nie pierwszy raz – przeżyję to. Ale nie będę już próbowała kupić Twojej uwagi. Nie chcę kupować Twojej miłości. Już to wiem, a przyjdzie czas, że to poczuję.

Chciałabym dojrzeć do momentu, kiedy już nie będzie to tak ważne, kiedy w hierarchii wartości spadnie na dół mojej drabiny, kiedy zniknie wśród rzeczy przyjemnych. Taki mam plan. Zmodyfikować wzorzec wyniesiony z domu. Już wiem, że nie potrzebuję dobrego kontaktu z Tobą, żeby osiągnąć satysfakcję z życia. Zdecydowałam się pożegnać przeszłość, rozliczyć ją. Ten list do Ciebie to początek, dobry początek. Mam już odwagę, aby stanąć na początku tej trudnej dla mnie drogi, jaką mam do przebycia. Jestem świadoma, że kiedy ją przejdę, osiągnę satysfakcję, wewnętrzny spokój, z ulgą odetchnę szczęśliwa.

ANIA alkoholiczka

Brak możliwości komentowania