To moja odrobina mnie

Witam, chciałabym wam trochę o sobie opowiedzieć. Moje dzieciństwo nie było łatwe, ciężka choroba, która u mnie spowodowała amnezję, nie pamięć, jest to dziś dla mnie zbawienne, bo lżej mi jest kiedy nie pamiętam co wydarzyło się w moim dzieciństwie.  Zacznę od tego, że w dzieciństwie zawsze zabiegałam o aprobatę rodziców, choć nie uczyłam się super, byłam grzeczną dziewczynką. Chciałam, by mnie ojciec pochwalił, zauważył, bym była lepsza, zdolniejsza od siostry, która na wszystkich domowych imprezach alkoholowych była chwalona, a ja wyganiana. Ciągle słyszałam o tym, nie mów, albo to co mam mówić.

Moja szkoła podstawowa, zawodowa, technikum były dla mnie traumą, w większości były to szykany i dokuczanie. Kiedy w roku 1999 poznałam Michała, nic nie zapowiadało tego, czego doświadczyłam później. Cieszyłam się, że w końcu dostałam miłość, adorację, słuchanie, spacery, pocałunki, bliskość i to ciepło. Potem było coraz ciekawiej. To ja po czterech latach chodzenia oświadczyłam się jemu. Ślub! – przecież miało być tak pięknie, jak w bajce. Mój książę. Jestem w ciąży z Bartkiem, ciąży zagrożonej. Urodził się Bartek. Zaczyna się powolne, ale długoletnie moje otępienie z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc. Widzę, jak alkohol wkrada się w moje życie, wkrada się też hazard, filmy i czasopisma porno. Na początku nie widziałam w tym nic złego, bo każdy facet pije, ogląda filmy porno. I te częste powroty z pracy pod wpływem alkoholu, choć wolałam jak się spijał, przynajmniej mnie nie wyzywał i szedł spać.

Tak mijają trzy lata, jestem w ciąży z Elą. Po porodzie nie mam od nikogo pomocy, nałóg Michała wzmaga się. Kiedy Ela miała około półtora roku, odkryłam, że jest z nią coś nie tak. Upłynęło następne półtora roku i zdiagnozowano u niej autyzm dziecięcy. Czułam przerażenie, bunt, złość, dlaczego ja? Walczyłam, aby Michał był trzeźwy, aby zawiózł Elę na zajęcia, na terapię. Pełna zależność od niego, jego picia lub nie, od jego wygranej, przegranej. Pamiętam, jak przyszedł do domu z plecakiem pełnym pięciozłotówek i powiedział: czemu płaczesz? Przecież wygrałem. Kiedy zareagowałam, mówiąc: a ile przegrałeś? kompletnie nie rozumiał, o co mi chodzi. Później było coraz gorzej: kredyty, długi, pożyczki na grę i alkohol. Nawet ja sama chodziłam kupować mu ten pieprzony alkohol, kupowałam losy, totolotek. To ja nieświadoma całego swojego nieszczęścia trwałam w tym otępieniu, jak we mgle. Czułam się bardzo samotna.

W końcu któregoś dnia sięgnęłam dna. Dna, od którego chciałam się odbić. Zaczęłam szukać pomocy, na początku dla Michała. Bo trzeba pomóc. W listopadzie 2015 trafiłam do Klubu. Myślałam, że teraz będzie lepiej, bo przecież nie gra, nie pije. Będzie w końcu normalnie, będzie kochał, szanował – ale tak nie było. Postanowiłam pójść do Klubu na grupę uzależnionych i opowiedzieć, co dzieje się w naszym domu, jak Michał szaleje, o krzykach i wyzwiskach. W domu trochę się boję, czuję lęk, strach, a może będzie mnie wyzywał i mówił „tylko nie mów tego w klubie, tylko skarżysz” słyszę to po dzień dzisiejszy. Pamiętam, jak depresja łapie mnie za nogi i ciągle nie mogę się podnieść, mam ciągle góry i doły.

Ciągle szukam pomocy i w głowie mam mętlik. Ale jest ktoś dla kogo mam żyć – to dzieci, które bardzo kocham, one trzymają mnie przy życiu. Chodzę na grupę osób współuzależnionych, korzystam z terapii, poznaję mechanizmy choroby, która będzie ze mną cały czas.

Ciągle słyszałam w klubie „dbaj o siebie, zajmij się sobą”. Nie wiedziałam, jak to zrobić. Dzisiaj już wiem, robię małe rzeczy, wydostaję się z kokonu jak motyl. Wychodzę z domu, piszę wiersze, śpiewam, tańczę. Jestem szczęśliwa, uśmiechnięta, choć jeszcze płaczliwa. Nareszcie mam tyle kolegów i koleżanek. Mogę się wyżalić, pochwalić swoimi osiągnięciami, mam dom, ukochany dom – Klub Arka. Jestem z siebie dumna, zadowolona, szczęśliwa. Wiem, że teraz JA kieruję swoim życiem, słowo JA jest dzisiaj dla mnie najważniejsze. W końcu mam też swoją niezależność – skończyłam kurs i mam prawo jazdy.

Barbara, współuzależniona

Brak możliwości komentowania